RiME
Czas, w którym
przeszedłem grę: 6-7 godzin (chciałoby się więcej)
Studio: Tequila
Works
Ocena: 5/5 (jeżeli nie jesteś fanem gier, w których niewiele się dzieje, to będzie 4/5)
Pierwszym,
co rzuca się w oczy, gdy uruchomimy RiME, jest prostota i urokliwość
grafiki (przywodząca na myśl AER). Jednak gdy się jej przyjrzymy,
zauważymy, że nie jest ona specjalnie prymitywna. Co więcej,
nałożone jest na nią tyle efektów i filtrów, że potrafi
poważnie nagrzać kartę graficzną. I wtedy dostrzegamy, że jest
tym piękniejsza.
Ten screen robi u mnie za tapetę już od dwóch miesięcy i jeszcze się nim nie znudziłem.
Ale
ładne obrazki, pomimo tego, że mają bardzo ważny wpływ na
rozrywkę, nie są najważniejsze. Przynajmniej dla mnie
najważniejsza jest historia, którą twórcy gry chcieli nam
przekazać. Tutaj tę historię poznajemy powoli, stopniowo, i
niestety nie mogę o niej napisać zbyt wiele, bo zepsuję wam radość
samodzielnego odkrywania. Co więc mogę powiedzieć o samej fabule?
Pierwsza scena to sztorm, który stara się ukazać żywioł w dość
chaotyczny i potężny sposób. Po chwili sceneria zmienia się na
słoneczną plażę, na którą wyrzucony został mały, uroczy
chłopak, przywodzący na myśl greckie dziecko. Nie za bardzo
wiadomo, co jest do zrobienia, skąd się na plaży nasz niewielki
protagonista znalazł, i w ogóle o co chodzi. Pierwszym, co zwróciło
moją uwagę, była animacja postaci. Chłopak biega dość
niezdarnie, chciałoby się powiedzieć, że pociesznie. Wtedy
odkryłem, że nie ma szklanych ścian i można wejść do wody. I
bardzo zaskoczyło mnie to, że w zależności od tego, jak bardzo
jest postać zanurzona, postać ma różne animacje! Nie żeby było
to coś bardzo niezwykłego, ale po indyku bym się tego nie
spodziewał. Możecie podziwiać to w prymitywnie skomponowanym
przeze mnie gifie.
Jak
już jesteśmy przy animacji, to niezdarność postaci jest pięknie
oddana, co nieco nie współgra z jej zdolnością wspinaczki (może
i nie biega po ścianach, ale książę Persji nie byłby
zawiedziony, gdyby chłopaczek z RiME poszedł z nim rabować
grobowce). Chłopczyk potrafi zawisnąć na krawędzi, przeskoczyć w
tył na kolejną, w górę, chodzić po cienkich jak ostrze noża
półkach skalnych… Niezły jest. Ale jak biegnie i jakoś dziwnie
się zatrzyma, może uroczo się wywrócić. Śmieszna sprawa. I
jedyną irytującą mnie animacją (cała reszta była świetna) jest
moment, w którym postać skacze w kierunku krawędzi, żeby się jej
złapać. Tuż przed jej złapaniem ma ręce ku dołowi, jakby miała
spaść, ale nagle cudownie trzyma się krawędzi. Kolejny gif, żeby
to jakkolwiek pokazać będzie poniżej (nie jest perfekcyjny i z
niewiadomych mi powodów się przycina, ale oddaje sytuację całkiem
dobrze).
Grę
trudno nazwać zręcznościową, niewiele jest tam elementów, w
których musimy wykazać się perfekcyjnym opanowaniem klawiatury i
myszki. Gra zawiera łamigłówki, jednak mają one raczej cel czysto
estetyczny, chociaż czasem wymagają ruszenia głową. Postać ma do
dyspozycji swój głos, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. Niektóre
elementy w grze reagują na wołanie/krzyk postaci, otwierając w ten
sposób przejścia czy przekręcając półeczki, po których możemy
chodzić. Oprócz tego są standardowe „klocki” do przesuwania,
żeby coś nacisnąć czy mieć dostęp do wyższych miejsc. Ale
najbardziej podobała mi się chyba zabawa cieniem i perspektywą.
Cieniowe zagadki wymagały takiego ustawienia elementów otoczenia
czy źródła światła, żeby zaciemnić wybrane obszary na
ścianach, co może i było proste, ale bardzo efektowne. Zabawa
perspektywą także do trudnych nie należała, ale było to
przepiękne. Patrzenie przez pewnego rodzaju przysłonę umożliwiało
optyczne łączenie elementów, które, gdy dopasowaliśmy je jak
trzeba, mogły zmienić wielkość, miejsce czy zlać się z innymi
kawałkami otoczenia. Bardzo ciekawe i magiczne rozwiązanie.
Może nie widać tego zbyt dobrze, ale zaznaczona strzałką malutka kulka z podestu zostaje przeniesiona w ten wielki okrąg na ścianie i dopasowuje się wielkością.
Łamigłówki
też nie są skomplikowane, więc gra nie zostanie przeze mnie
nazwana logiczną. Jedynie termin „przygodowa” do niej jakoś
pasuje – możemy poszukać ukrytych w różnych miejscach elementów
– zabawek, muszli z muzyką czy strojów dla chłopca (żadne z
tych nie jest wymagane do ukończenia gry) i poznajemy w trakcie
wędrówki historię. Historia opowiadana jest obrazami i
wspomnieniami (i poniekąd przepiękną muzyką), nie natrafimy
jednak na żaden dialog czy chociażby zrozumiałe słowo. Ale to w
niczym nie przeszkadza.
Gra
podzielona jest na pięć rozdziałów, czy też pięć lokacji, z
których każda prezentuje się zgoła inaczej – jedna jest piękna
i pełna radosnych obrazów, jednak coś jest w niej nie tak; inna
smutna, pełna deszczu; kolejna tajemnicza, wzbudzająca nieco lęku,
ale też chęci odkrywania… Na sam koniec odkrywamy, dlaczego
wyglądały one tak, a nie inaczej, skąd wzięły się różne
elementy wystroju – dowiadujemy się wszystkiego. Jest to historia
domknięta (nie poczujemy rozczarowania z zakończenia),
pełna emocji i piękna. Nie pamiętam kiedy mi się to
ostatnio zdarzyło przy grze czy książce, ale RiME udało się
wycisnąć ze mnie przynajmniej jedną, małą łezkę.
Niestety
nie mogę polecić RiME wszystkim, pomimo najwyższej noty. Jeżeli
szukasz akcji, dialogów czy czegoś mało filozoficznego, to szukaj
tego gdzie indziej. Lecz jeżeli masz ochotę zanurzyć się w
pięknym świecie pełnym uczuć, zapraszam do RiME, który z
pewnością cię nie rozczaruje.
Żałuję,
że nie mogłem napisać wam więcej o fabule, ale mam nadzieję, że
za niedługo sami ją poznacie i podzielicie się ze mną wrażeniami.
Naprawdę chciałbym, żeby jak najwięcej osób zagrało w RiME
(podobnie jak w Hellblade swoją drogą), bo prawdziwie się w tej
grze zakochałem. Dzięki za przeczytanie i zapraszam po więcej.
Poniżej bonusowe screeny, które nie zmieściły mi się w recenzji.
Zachęcające. Grałbym!
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie, żeby kupić to cudo i zagrać. Tylko warto poczekać na jakąś przecenę, bo płacić 100 zł za kilka godzin, to jednak trochę dużo.
UsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Niestety nie zajmuję się tym blogiem od dłuższego czasu, ale cieszę się, że czasem ktoś jeszcze go odwiedza. Miłego dnia!
Usuń