Oxenfree
Studio: Night School
Studio
Ocena: 3/5
Jeżeli
chcecie posłuchać jednych z najlepiej wyreżyserowanych dialogów w
grach komputerowych i nie nudzi was żmudne łażenie po sporych
lokacjach, możecie przemianować ocenę na 4/5. Gdyby usunąć cały
ten element bezcelowego przemieszczania się pomiędzy lokacjami,
otrzymalibyśmy jedną z najbardziej wyjątkowych gier na rynku. Grę
o rozmowach i zachowaniu nastolatków w dziwnych, dość strasznych
warunkach podanych w sosie kreskówkowego psuedo-3D i pięknie
rysowanych lokacji. Ale po kolei.
Zacznę od
dość nieoczywistego tytułu. Słowo „oxenfree” pojawia się w
anglojęzycznej grze w chowanego, gdzie szukający, który nie dał
rady znaleźć wszystkich ukrytych, krzyczy „olly, olly, oxenfree”,
co oznacza tyle, że przyznaje się do porażki, a reszta może
powychodzić ze swoich kryjówek. Czy ma to jakiś związek z samą
grą? Jeżeli bardzo nad tym pogłówkować i bardzo chcieć dostrzec
związek, to może mieć. W pewnym momencie można dojść do
wniosku, że to nawet genialne! Tylko czy warto nad tym główkować?
Teraz
przez chwilę pozachwycam się dialogami. Ich treść tutaj schodzi
na drugie miejsce, chociaż także jest dość ciekawa. Najważniejszy
jest sposób, w jaki te dialogi są przedstawione. Przede wszystkim
nie występują tutaj irytujące pauzy, które możemy znaleźć w
praktycznie każdej grze, w której ktoś cokolwiek mówi. Rozmowy są
tutaj płynne, postaci czasami wchodzą sobie w słowo, nie mamy
godziny na zastanowienie się, którą opcję dialogową wybrać.
Jeżeli będziemy zbyt długo zwlekać z wybraniem odpowiedzi, nasi
rozmówcy zapytają dlaczego milczymy albo zirytują się tym, że
ich ignorujemy. To jest świetne. Chciałbym, naprawdę bardzo bym
chciał, żeby tak wyglądały dialogi we wszystkich grach, a w
szczególności RPGach, które tak uwielbiam.
Historia
także jest dość ciekawa, tylko straciłem jej sporą część
przez to, że nie miałem ochoty spędzać kilku godzin na powolnym
przemieszczaniu się pomiędzy lokacjami i szukaniu fragmentów
wyjaśnień na temat tego, co się w grze dzieje. W pewnym momencie
gra oferuje nam możliwość odnajdywania listów i anomalii, które
tłumaczą w klimatyczny sposób zjawiska i ogólnie fabułę, jednak
są rozstrzelone po całej, olbrzymiej, mapie. A niestety nikt o
„szybkiej podróży” tutaj nie pomyślał. Faktycznie początkowo
było klimatycznie chodzić po lokacjach, które są prześlicznie
narysowane, jednak w pewnym momencie było to bardzo, bardzo nudne. A
ten „pewny moment” nadszedł po jakiejś godzinie gry, czyli
stosunkowo szybko. Ale do rzeczy. Wcielamy się w Alex, nastolatkę o
niebieskich włosach, która kilka lat wcześniej straciła brata, a
obecnie z przyszywanym bratem i znajomymi ze szkoły wybiera się na
wyspę, by urządzić sobie imprezę i małe pijaństwo na plaży.
Dialogi od razu wprowadzają nas w sytuację, możemy zjednać albo
zrazić do siebie brata, który jest tym bratem dopiero od niedawna,
poznajemy swojego najlepszego przyjaciela, szkolną przeciwniczkę i
jeszcze jedną dziewczynę. Relacje między nastolatkami to jest to,
co ciągnie tę grę do przodu, to co nadaje jej smaku. A do tego
dziwne, nazwijmy je paranormalne, zjawiska, na które ma wpływ nasza
bohaterka za pośrednictwem kieszonkowego radia, dodają temu
wszystkiemu silnych emocji. I, co najlepsze, nasze decyzje, czy
czasem po prostu coś, co postanowimy powiedzieć (albo nie
powiedzieć), mają wpływ na rozwój historii i na to, jak się to
wszystko skończy.
Brzmi to
zapewne, jakbym wychwalał grę pod niebiosa, co nie? Problem jest
jednak następujący – ile godzin wytrzymacie, słuchając rozmów
nastolatków? Może i sporo, czemu nie, ale gra komputerowa ma
wciągać. Szczególnie straszna gra ma wciągać i trzymać w
napięciu. A jeżeli fabuła jest przeciętne ciekawa i niejasna,
wtedy robi się nudno. I tak jest tutaj.
Dodatkowo
gameplay jest okrutnie nudny. Nasza postać może: uczestniczyć w
rozmowach (to jest fajne), przemieszczać się (to się nudzi),
ustawiać częstotliwości radyjka (to jest zbędne, wystarczyłby
przycisk: „użyj radia”), używać niektórych przedmiotów (jest
tego zbyt mało). I to już. Pchanie historii do przodu wymaga godzin
łażenia, które może i urozmaicają w dużym stopniu rozmowy, ale
jednak… Ugh! Ileż można?
Jak w
skrócie mogę opisać Oxenfree?
Fantastyczna,
krótka
historia
rozciągnięta
okrutnie w czasie. Więc czy warto na Oxenfree
wydać 70 złotych? Nie warto w moim mniemaniu. Ale warto zdobyć grę
na jakiejś przecenie albo giveawayu.
Dzięki za przeczytanie i zapraszam po więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz